Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Kim są wrocławscy entuzjaści Wojciecha Jaruzelskiego

Takie hołdy wciąż odbiera gen. Wojciech Jaruzelski, który w zeszłym tygodniu odwiedził Wrocław.

Treść

Sala w Klubie Śląskiego Okręgu Wojskowego pękała w szwach. Przyszły setki osób, głównie weterani. Gen. Jaruzelskiego przywitała owacja na stojąco. Ktoś zaintonował "Sto lat” - i chwilę później śpiewali już wszyscy.

Korekta historii?

Potem było już bardziej bojowo. Sala kipiała - wszak spotkanie poświęcone było nowej książce o płk. Ryszardzie Kuklińskim, oficerze, który współpracował z CIA i uciekł na Zachód tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego.

- Przy milczeniu oficerów zwykły łajdak zaczął urastać do rangi symbolu narodowego - grzmiał o Kuklińskim płk Zbigniew Kumoś, wydawca książki. - NIE dla zdrady, NIE dla zgwałcenia przysięgi wojskowej!

- Kukliński to zdrajca, szpieg obcego państwa, dezerter, który złamał przysięgę - sekundował Kumosiowi płk prof. Ryszard Majewski, wiceprezes Stowarzyszenia Tradycji Orężnych i Myśli Obronnej, historyk wojskowości.

- Zdrajca i sprzedawczyk - tak Kuklińskiego opisał gen. Janusz Ornatowski, były dowódca Śląskiego Okręgu Wojskowego, teraz radny miejski - w ostatnich wyborach startował z listy Bloku Frasyniuka (o Jaruzelskim mówi w samych superlatywach: - Był dla nas wzorem postępowania oficerskiego. To człowiek uczciwy, rzetelny, konsekwentny).

Sali podobały się te słowa. Jaruzelski siedział w pierwszym rzędzie, słuchał.

Po jakiejś godzinie przemówił. I zaskoczył wszystkich. O Kuklińskim nie powiedział prawie nic. Pytał tylko: - A może ten człowiek służył dobrej sprawie? A może nasz wybór był zły, a czyn Kuklińskiego stanowił korektę historii?

Oczywiście - Jaruzelski broni PRL-u. Wprowadzenie stanu wojennego uważa za mniejsze zło. Zdania o Kuklińskim też nie zmienił; wciąż uważa, że Kukliński zdradził. Jednak weteranów zebranych tego wieczora w Klubie ŚOW Jaruzelski przekonywał: - Bardzo źle, jeśli historia jest traktowana jako narzędzie walki politycznej. Powinniśmy dążyć do porozumienia ponad podziałami.

Gdy skończył, weterani rzucili się po autografy. Długo nie dawali mu wyjść z sali. Napierających, roześmianych emerytów musieli powstrzymywać BOR-owcy.

Chciała dać goździki

Przesłanie Jaruzelskiego już podchwyciła senator Maria Berny z SLD.

- Ostatnie dwa lata swego senatorowania postanowiłam wykorzystać na budowanie mostów porozumienia z prawicą - deklaruje Berny (senatoruje już drugi rok). - Nasz kraj jest w takiej sytuacji, że absolutnie nie można stawiać rozgrywek partyjnych ponad interes państwa.

Na spotkaniu w Klubie ŚOW Berny siedziała obok gen. Jaruzelskiego, była tam jedynym parlamentarzystą. Tego dnia zjadła z generałem śniadanie. Wręczyła mu białe i czerwone róże. Miały być goździki - jako symbol tamtych czasów. Ale goździków akurat nie było w kwiaciarni.

- Brakuje mi rozmów na tematy ideowe. Dość mam rozmów o stołkach - narzeka Berny tłumacząc, dlaczego chciała spotkać się z generałem. Zna go zresztą od dawna. To właśnie ona organizowała poprzednie spotkanie z gen. Jaruzelskim we Wrocławiu (w 1994 r.). To, na którym Stanisław Helski uderzył go kamieniem w głowę.

Gdy Berny mówi o generale, rozpływa się w zachwytach: - Oceniam go bardzo wysoko jako człowieka o ogromnym intelekcie i umiejętności obiektywnego spojrzenia na rzeczywistość. Jego rola w historii kraju była ogromna.

Ale senator ma też do generała pretensje. Uważa, że mógł lepiej wykorzystać stan wojenny. Choćby po to, by "ludzi spod budki z piwem zapędzić do zamiatania ulic”.

Mundur dyscyplinuje

Solidarność z gen. Jaruzelskim Maria Berny okazała już wcześniej, w 20. rocznicę stanu wojennego. Był 13 grudnia 2001. Berny osobiście pojechała do generała wraz z senatorami z SLD: Ryszardem Jarzembowskim i Krystyną Sienkiewicz. Potem tłumaczyła w Senacie: "Poszliśmy do niego z przyczyn czysto ludzkich. Chcieliśmy człowiekowi ściganemu przez nieprzychylne mu media złożyć wyrazy uznania za to, że cały czas odpowiedzialność za tę trudną decyzję, którą podjął 13 grudnia, bierze na siebie”.

Ta fascynacja generałem nie powinna dziwić. Wszak Berny na co dzień współpracuje ze służbami mundurowymi - policją i wojskiem. Ma własne Stowarzyszenie Wspierania Bezpieczeństwa Obywateli.

- Ojciec był oficerem rezerwy, mąż był oficerem. Mundur zawsze był mi bliski - wspomina Berny. - Jako pedagog uważam, że mundur jest czymś bardzo dyscyplinującym. My zaś jesteśmy społeczeństwem warcholskim.

Tego samego Maria Berny uczy partyjną młodzież. W grudniu do Jaruzelskiego wybrała się z Wrocławia grupa działaczy Stowarzyszenia Młodej Lewicy, jednej z dwóch SLD-owskich młodzieżówek. To podopieczni pani senator.

- Ja im to zasugerowałam. W tym roku też pojadą - chwali się Berny.

Na czele delegacji stał Michał Syska, szef dolnośląskich władz SML. W partii kojarzony jako lewak - buntuje się, nosi arafatkę, ma plakietkę z Che Guevarą.

- Gen. Jaruzelski jest symbolem tego, jak skomplikowana jest najnowsza historia Polski - tłumaczy Syska. - Ja nie jestem entuzjastą poprzedniego systemu, wręcz przeciwnie. Ale doceniam rolę gen. Jaruzelskiego przy bezkrwawym przechodzeniu do demokracji.

Generał bez skazy?

Syska pojechał do generała, bo wraz z koleżankami i kolegami chcieli pokazać, że "są jeszcze młodzi ludzie, którzy mają inne zdanie” niż ci, którzy w rocznicę stanu wojennego palą pod domem generała znicze na pamiątkę ofiar reżimu.

Jaruzelski poświęcił im trzy godziny, rozmawiali u niego w biurze. Młodzi dali generałowi "Encyklopedię Wrocławia”. Z dedykacją - cytatem z Vaclava Havla: "Historii nie można zmienić, trzeba ją zrozumieć”.

Oprawione zdjęcie z tego spotkania młodzi z SML-u wręczyli Jaruzelskiemu w Klubie ŚOW, przy wszystkich, tuż przed szturmem weteranów po autografy.

Jednym z organizatorów spotkania w ŚOW był gen. Zdzisław Rozbicki. Jaruzelskiego zna od ponad 40 lat. W latach 80. był zastępcą dowódcy ŚOW. Teraz na emeryturze, kieruje we Wrocławiu Dolnośląskim Instytutem Problemów Bezpieczeństwa.

O Jaruzelskim mówi: - Jest człowiekiem dialogu. Okrągły stół to zasługa jego, a nie gen. Kiszczaka.

Podobnie jak Maria Berny Rozbicki nie może nachwalić się generała. Opowiada, że to właśnie Jaruzelski dbał o wykształcenie polskich żołnierzy i rozbudzał w nich talenty artystyczne. "Humanista w mundurze” - tak Rozbicki określa generała.

Teraz gen. Rozbicki wraz z grupą innych emerytowanych oficerów, szefów stowarzyszeń kombatanckich, szykuje list otwarty w sprawie książki "Generał ze skazą”, nowej biografii Jaruzelskiego. Autorzy listu uważają, że książka szkaluje Jaruzelskiego, krzywdzi byłych żołnierzy zawodowych. Bronią go, odpierają zarzuty.

- Tylko kto nam to wydrukuje? - wzdycha gen. Rozbicki


Łukasz Medeksza

Autor: bk